O mnie

avatar Ten blog rowerowy kręci mtbiker z miasta Częstochowa. Do dzisiejszego dnia przejechałem 75857.85 kilometrów w tym 13292.90 w terenie. Śmigam z prędkością średnią 23.08 km/h ale tylko na spacerze :P.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

Flag Counter
  • DST 99.00km
  • Teren 80.00km
  • Czas 03:25
  • VAVG 28.98km/h
  • VMAX 48.80km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 540m
  • Sprzęt Cube Reaction Pro 2007
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Bike Maraton - Poznań - samotny wyścig

Niedziela, 7 września 2014 · dodano: 08.09.2014 | Komentarze 6

Miejsce 10 w M3 i 29 Open Giga


No i nastał ten dzień, pierwszy raz zawitałem do Poznania. Wcześniej odrzucała mnie płaskość tego maratonu i zbyt duża odległość od miejsca zamieszkania. Tyma razem stało się inaczej, trzeba walczyć o każdy punkt, bo jest szansa na utrzymanie się w pierwszej dziesiątce M3 Giga :) Wyjazd o 5 rano w niedzielę, jest zimno i ciemno. Wyjeżdżamy z Częstochowy i kierujemy się na północny zachód, omijając płatną i cholernie droga autostradę (za 3 bramki płaci się tam około 40zł w jedną stronę). Droga zaczyna się robić bardzo niebezpieczna, bardzo gęsta mgła uniemożliwia nam w miarę szybką jazdę z dozwolona prędkością i musimy zwolnić, bo prawie nic nie widać. Jazda staje się ryzykowna, ale nie możemy pozwolić sobie na opóźnienie i jadę dalej co chwile wyjeżdżając z mgły, żeby za kilkaset metrów znowu w nią wjechać i tak aż do godziny 7 rano, gdzie słoneczko skutecznie rozgoniło tą mgłę. Do Poznania dojeżdżamy o 9:25 i szukamy parkingi, wszędzie zapchane autami, ale w końcu udaje się znaleźć miejsce niedaleko
Poznańskiego Ośrodku Sportu i Rekreacji "MALTA". Spokojnie rozpakowujemy się i przebieramy z w stroje rowerowe.
Ale czas skończyć to ględzenie i przejdźmy do meritum :P
Przygotowani do wyścigu udajemy się do sektorów. Odprowadzam Edytkę do jej sektora i udaje się do swojego. Tym razem jadę bez bukłaka, na trasę zabieram dwa bidony. O 11:05 startujemy z opóźnieniem. Tempo zaczyna rosnąc, mijamy tory tramwajowe i skręcamy w prawo, gdzie zaczyna się 6-cio kilometrowy odcinek po asfalcie. Jadę ponad 40km/h współpracując z Adamem z klubu i dochodzimy kolejne grupki kolarzy. Za nami tworzy się pociąg, ale nie chcę współpracować, więc zwalniamy i chowamy się na tył, bo nie na tym polega współpraca. Tempo maleje, a kolejna grupka w zasięgu 100m, więc ponownie wychodzę na prowadzenie i doganiam uciekinierów, ale ku zdziwieniu moim gubię Adama i resztę wagoników. Jestem sam, a czuję się znakomicie i po chwili jestem już w czubie grupy. Zbliżmy się do zjazdu z asfaltu i postanawiam samotnie zaatakować, żeby nie utknąć w korku na pierwszym podjeździe w terenie. Sporo osób prowadzi, ale ja nie mam zamiaru zsiadać z Cube i wjeżdżam na młynku na samą górę. Trasa wiedzie wzdłuż Jeziora Swarzędzkiego i dalej szutrówkami. Dogania mnie Adam i jedziemy razem dalej mijając kolejnych zawodników. Doganiam kumpla z DSR i proponuje mu koło, wiec siada i mkniemy dalej. Po 15km dojeżdżamy do rozjazdu Mega/Mini i bez zastanowienia jedziemy w lewo na długą pętle. Na pierwszym bufecie biorę kubek wody i dalej w drogę. Jedziemy w grupce, dajemy sobie na wzajem zmiany i jedzie się super. Trasa prowadzi na wschód, a właśnie ze wschodu wieje najmocniejszy wiatr i zaczyna się coraz ciężej jechać. Chowam się z tyłu, żeby odpocząć, ale zmiany odą dość szybko i zaraz jestem na prowadzeniu. Wjeżdżamy w teren i zaczynają się interwały, tutaj urywam się grupie i jadę sam, Adam gdzieś został z tyłu, nie wiem kiedy go zgubiłem. Jadę sam dość szybko, licząc, ze przed pierwszą długa prostą pod wiatr kogoś spotkam i razem pojedziemy na zmianach. Jednak nic z tego, nikogo nie ma. Wyjeżdżam na płaski odcinek, w oddali nikogo nie widzę, ehhh zaczyna się samotny pościg, z tyłu nie mam nikogo, układam się jak strzała Robin Hood`a i mknę sam po asfalcie ponad 30km/h. Wreszcie trasa nawraca i zaczyna się jazda z wiatrem, przyspieszam. Przede mną nadal nikogo nie widzę, co mnie trochę dziwi, bo sporo osób dzisiaj wystartowało. Po jakiś 10km samotnej jazdy dostrzegam w oddali uciekającą grupkę kolarzy, wreszcie będę mógł odpocząć. Ale nie będzie to proste, mobilizuję swoje mięśnie i dociskam. Po 5km pogoni zbliżam się do rozjazdu Meta/Giga, mam 1h i 43 minuty jazdy za sobą :), grupka którą goniłem dzieli się na na dwie połowy, jedni jadą już do mety, a drudzy na szczęście na druga pętlę. Mam jakieś 500m straty do nich. Dociskam i po 1km już jestem przy nich, zwolnili na bufecie, ja też z niego korzystam, kubek wody, suszone morele i dalej na drugą pętlę. Jedziemy w siedmiu, ja z tyłu na samym końcu, muszę odpocząć - 20km ich goniłem i należy mi się chwila powożenia na kole :P Tempo pociągu odpowiada mi i powoli pnę się na czoło. Jedziemy cały czas pod silny wiatr. Po kilku kilometrach zaczyna się asfalt i czarowanie, kto ma prowadzić, zwalniamy. Wychodzę na czoło peletonu i daję mocne tempo, po 3km jazdy zwalniam, żeby odpocząć i schować się z tyłu. Nagle słyszę z tyłu, że za szybko jadę i ich za bardzo zmęczyłem i żebym zwolnił, wolne żarty, to jest wyścig, czy pielgrzymka? :D Za 1km będziemy wjeżdżać w teren, a skoro nikt nie chce mnie zmienić, to postanawiam zostawić maruderów i przyspieszam, zakręt w lewo, zakręt w prawo, po dziurawej drodze i w las. Tylko jeden kolarz był w stanie wytrzymać to tempo, chyba z drużyny Eska. Jedziemy lasem, robi się chłodniej i nogi zaczynają lepiej kręcić. Zwalniam i proszę o zmianę, ale słyszę, że za mocno jadę i kolega tylko na chwilę wychodzi na przód i zaraz znika z tyłu. Jadę dalej dość mocno i w końcu kolega znika gdzieś, no cóż znowu zaczyna się samotny wyścig.

Gdy dojeżdżam do nawrotu nie ma już nikogo w oddali, cholera znowu mam sam jechać przez kolejne 20km do rozjazdu?. Składam się znowu jak strzała i jadę dalej, tym razem nie tak szybko jak na pierwszej pętli, bo czuję już zmęczenie.
Trasę już pamiętam z pierwszej pętli, sporo dziurawych dróg szutrowych i asfaltów, co chwilę zmienia się kierunek jazdy i raz pod wiatr, a raz z wiatrem. Zaczynam dublować kolarzy z Mega jeszcze przed rozjazdem. Dłuży mi się strasznie ta jazda, jadę sam i nie wiem jak daleko są kolejni gigowcy. Dojeżdżam do rozjazdu, mam jeszcze ponad 20 minut zapasu, żeby wjechać na 3 pętlę, ale dzisiaj odpuszczam :P Do mety 15km, na liczniku jakieś 88km za mną. Zmęczenie daje znać po sobie i tempo spada. Doganiam jakiegoś gigowca, ale nie jest w stanie siąść mi na koło i odjeżdżam samotnie. Dalej trasa prowadzi obok jezior, łąk i pól. Dojeżdżam do słynnego zjazdu z koleinami, organizator poprowadził go prawą stroną, gdyż jada droga po lewej stronie była zbyt niebezpieczna co widać na poniższej focie:

Jak znajdę swoją fotę z tego zjazdu, to wkleję :)
Jedzie się dość ciężko, miękka i wilgotna ziemia, do tego ujeżdżona trawa nie ułatwiają zadania. Po nie wiem ilu kilometrach trafiam do stromego podjazdu, który pnie się wąskim wąwozem. Zmęczenie daje znać o sobie i na młynku wjeżdżam do góry, a po chwili mam zjazd i mogę trochę odpocząć. Jadę dalej i widzę tabliczkę 5km do mety, super już prawie meta. Jadę i jadę i końca nie widać, a trasa kręta i dosć szybka, mijam kolejne jeziora w nadziei, że w końcu zobaczę to ostatnie, mijam też kolejnych zawodników z Mega. Dłuży mi sie cholernie, ale nie odpuszczam i kręcę dalej. Jadę dość szybko patrząc na mijanych kolarzy, wreszcie ostatni kilometr, słyszę w oddali miasteczko zawodów i wiem, że zaraz wyskoczę na asfalt i tylko trzy zakręty dzielą mnie do mety. Wyskakuję z lasku na asfalt, słyszę gwizdek porządkowego, ostrzega pieszych przed nadjeżdżającymi zawodnikami, zakręt w prawo i wpadam na asfalt, prawie ląduję w zaroślach, jadę wzdłuż barierek i w lewo w dół do mety, na dole mam ponad 30km/h i wreszcie meta. Na mecie czekam na mnie Edytka, która w tym dniu zajęła 3 miejsce w K3 na Mega, niesamowity wynik i piękna średnia na 65km :D Ja jestem zbyt zmęczony, żeby swobodnie rozmawiać i chwilę odpoczywam oparty na kierownicy. Dojechałem na 10 pozycji w kategorii M3 Giga i 29 open Giga. Wynik bardzo dobry, ale mógł być lepszy, gdybym jechał z wcześniejszego sektora, bo w tym dniu nie było mocnych pociągów dla mnie i musiałem sam sobie wywalczyć ten wynik :( Trasa bardzo szybka, wymagała sporej wytrzymałości i dobrego rozłożenia sił. Udało się dojechać bez awarii i jako pierwszy z zawodników w Teamie na dystansie Giga :)

Kategoria Maratony / XC



Komentarze
EdytKa
| 19:52 środa, 10 września 2014 | linkuj Zawsze możesz z 2 wystartować :D
mtbiker
| 19:45 środa, 10 września 2014 | linkuj Wolałbym drugi, z pierwszego czas jest liczony wspólnie dla wszystkich ;)
tommyrs
| 10:18 środa, 10 września 2014 | linkuj Gratulacje!!! Pierwszy sektor wywalczony.
EdytKa
| 20:15 poniedziałek, 8 września 2014 | linkuj Tyle km i taka średnia :D Gratuluje Kochanie :*
mtbiker
| 16:52 poniedziałek, 8 września 2014 | linkuj Tak wyszło, było w miarę płasko, ale spory kawałek trasy jechałem samotnie pod wiatr, a pociągi były za słabe dla mnie i im odjeżdżałem ;)
Tofik83
| 16:46 poniedziałek, 8 września 2014 | linkuj aaaaale średnia na 100 km ;)))
niech moc będzie z Tobą !!!
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!